Venice Beach – plaża surferów w oparach siedmiolistnej koniczyny
Kiedy po 12-godzinnym locie, zdającym się trwać wieczność zaczęliśmy zniżanie do lądowania, naszym oczom ukazało się Miasto. Olbrzymia połać świateł, ciągnąca się niemal po horyzont, przecinana w niektórych miejscach ciemnymi plamami otaczających je wzgórz. We wszystkie strony prowadziły niekończące się żyły ulic i autostrad, tętniąc bielą i czerwienią. Wyglądały jak siatka kartograficzna, rzucona na żywe miasto.
Zwieńczeniem tego obrazu był widok znany mi dotychczas z memów o tym, jak Amerykanie codziennie oddają szacunek polskiej fladze. Autostrada 101 przebiegająca przez miasto była zakorkowana w obie strony wyglądając jak długa, biało-czerwona wstęga.
Po kilku minutach koła samolotu z piskiem i lekkim szarpnięciem dotknęły pasa 3-go najbardziej ruchliwego lotniska świata, LAX. Dotarliśmy do Los Angeles, miasta-symbolu, Światowej Stolicy Rozrywki. To miasto, które z pewnością widziało wiele niesamowitych wzlotów i równie dużo upadków. To miasto o specyficznym zabarwieniu i zapachu… trawki. Te dwa elementy są szczególnie wyraźne w kultowych częściach metropolii Los Angeles – Venice Beach oraz Santa Monica. Poznaj je bliżej.
Venice – kultowa plaża i esencja Kalifornii
Nasza kalifornijska przygoda rozpoczęła się w Venice Beach, dzielnicy Los Angeles. Nazwa kurortu oczywiście nawiązuje to włoskiej Wenecji przede wszystkim przez wybudowany tu system kanałów miejskich, mających pomóc osuszyć tutejsze bagniste tereny. Swego czasu pływano po nich gondolami. Dzisiaj po kanałach został już niewielki ślad w postaci jednego, 3-milowego odcinka. Jak poszło osuszanie? Nad pasmem wybrzeża często unosi się charakterystyczna mgła, którą doskonale widać to na zdjęciach. Oczywiście mogłam dodać filtr ale wolę pozostać z Tobą szczera.
Dzisiaj to przede wszystkim deptak i plaża w Venice są magnesem na turystów. To właśnie tutaj można poczuć prawdziwy klimat Kalifornii, a także znaleźć ślady kultowych postaci związanych z tym miejscem.
W końcu to właśnie w Venice Beach, na poddaszu jednego z domów, mieszkał i tworzył w początkach swojej kariery Jim Morrison, wokalista legendarnego zespołu The Doors. Na jednej z ulic, można spotkać mural, będący hołdem dla tej postaci.
Przy deptaku w Venice znajdziesz również miejsce kultowe dla kulturystów – Muscle Beach, a także siłownię Gold’s Gym, miejsca w których Arnold Schwarzenegger zaczynał swoją amerykańską przygodę. Przy odrobinie szczęścia, można go tam nadal spotkać.
Plaża i deptak są popularne również wśród mieszkańców, jako doskonałe miejsce do rekreacji. Wzdłuż promenady wielu z nich biega, jeździ na rowerze, wrotkach i deskorolkach w cieniu wysokich palm. W centralnym punkcie znajduje się również popularny skatepark, gdzie ćwiczą osoby w każdym wieku. W wodzie można podziwiać wyczyny lokalnych surferów. Jest ich tam całkiem sporo niezależnie od pogody. Na szerokiej plaży możesz dojrzeć niebieskie domki ratowników wodnych, przywodzące na myśl serial Słoneczny Patrol.
Stały krajobraz i zapach Venice Beach
Obowiązkowym punktem wycieczki jest przede wszystkim spacer wzdłuż Ocean Front Walk, czyli właśnie głównego deptaka wzdłuż plaży. Wytrwali mogą nim dojść aż do Santa Monica, chociaż zdecydowanie lepiej byłoby pojechać rowerem lub po prostu samochodem.
Ten spacer pozwala zapoznać się ze specyficznym klimatem tego miejsca. Wzdłuż całej alei znajdują się sklepy z różnej maści pamiątkami – głównie masowej produkcji, jednak warto zajrzeć z ciekawości.
Prawdziwym elementem rozpoznawczym ducha miejscowej bohemy są stragany ustawione luźno od strony plaży. To egzotycznie wyglądająca mieszanka miejscowych artystów, wystawiających swoje rękodzieło oraz… bezdomnych, z których część też coś sprzedaje, albo po prostu tu koczuje.
Od części tych osób możesz kupić wyjątkowo oryginalne pamiątki, robione na miejscu. Wśród nich będą imitacje kalifornijskich tablic rejestracyjnych z Twoim imieniem lub innym napisem. Ktoś inny zaproponuje Ci przepiękne, ręcznie malowane blaty deskorolek.
Poza straganami spotkasz również artystów realizujących swoje autorskie występy, jak rzeźbienie w piasku, granie na perkusji z wiaderek, taniec, śpiew. Ktoś podszedł do nas proponując odsłuchanie muzyki, która okazała się być jego autorstwa. Miał w rękach egzemplarze swoich płyt.
Całe ten zgiełk sprzedawców i performerów jest bogato doprawiony charakterystycznym zapachem palonej marihuany. W styczniu 2018 roku Kalifornia zalegalizowała marihuanę do użytku rekreacyjnego dla osób powyżej 21 roku życia. Nie dziwi więc na ulicy widok ludzi ze skrętem w ręku, a jej aromat jest dosyć powszechny. Na deptaku w Venice nie widzieliśmy nikogo pijanego. Za to mocno upalonych ludzi było sporo.
Bezdomność w Venice Beach ma wiele odcieni
Pośród artystów widać sporo bezdomnych, również próbujących sprzedać swoje wyroby, znaleziska lub po prostu proszących o wsparcie w zamian za obejrzenie ich instalacji artystycznej (często o wątpliwych walorach). W tle, na trawniku widać sporo obozowisk, często składających się z namiotu i wózka sklepowego. Te wózki same w sobie są ciekawym widokiem, bo są skrzętnie upakowane całym dobytkiem właściciela. Wszystko ma swoje miejsce.
Kim są Ci ludzie? Jakie są ich historie? Czy trafili na ulicę przez swoje życiowe błędy, czy fatalne zrządzenie losu? Tego się nie dowiedziałam, jednak po wielu z nich było widać odnalezienie się w tej sytuacji i próbę pchania swojego wózka dalej.
Urzekającym widokiem był uwieczniony na poniższym zdjęciu wózek z budą-domkiem dla pieska imieniem Cassius, z którym za odpowiednią opłatą można było sobie zrobić zdjęcie. Niestety model miał przerwę.
Santa Monica – kraniec legendarnej Route 66
Na północ od Venice Beach warto odwiedzić kurort Santa Monica. Przepiękne, szerokie plaże i klify tworzą urzekający widok. Genezę ich powstania tłumaczą tablice ostrzegające przed możliwym tsunami. W końcu jesteśmy w obszarze aktywnym sejsmicznie.
Większość atrakcji jest tutaj w zasięgu niedługiego marszu. Punktem obowiązkowym jest Santa Monica Pier, czyli tutejsze molo z jego knajpkami, diabelskim młynem, a także ponad stuletnią karuzelą. Podobnie, jak deptak w Venice to miejsce pełne artystów i performerów.
Najbardziej urzekającym występem był taniec i śpiew mężczyzny widocznego na poniższym zdjęciu. Miał całkiem profesjonalny sprzęt grający, z którego słychać było podkład a on śpiewał do nagłownego mikrofonu. Myślę, że potrzebowałby jeszcze kilku lat ćwiczeń w zakresie śpiewu i choreografii, ale wyglądał na szczęśliwego z tego co robił.
Zaraz obok molo można zajść do restauracji z owocami morza, której nazwa skądś nam się kojarzyła. Jednak nic dziwnego, że sieć Bubba Gump Shrimp Co założyła jedną ze swoich knajp w miejscu, z którego Forrest Gump zawrócił znad Oceanu Spokojnego na początku swojego długiego biegu. Na swojej stronie internetowej sieć chwali się, że są pierwszą jedyną franczyzą opartą na licencji marki znanej z filmu. Może znasz jednak jakiś inny przykład?
Santa Monica Pier to również koniec Route 66, historycznej drogi prowadzącej z Chicago do Los Angeles. Czasy jej świetności przebiegały na lata 30-te XX w. kiedy była główną drogą wiodącą osadników na zachód USA w czasie Wielkiego Kryzysu. Obecnie w użyciu pozostały jej fragmenty, częściowo oznaczone jako obiekty historyczne. Kraniec drogi na molo w Santa Monica jest oczywiście symboliczny, bo autostrada nie kończyła się zjazdem do morza, tylko kilka kilometrów wcześniej. Została jedna przedłużona do tego miejsca.
Kalifornia w pigułce
Te dwa miejsca na mapie Los Angeles to zaledwie wycinek olbrzymiego miasta. Jest to jednak niezwykle kolorowe, niecodzienna miejsce łączące przeszłość i teraźniejszość Miasta Aniołów. Czuć tam klimat czasów Dzieci Kwiatów i surferów, słychać łoskot ciężarów wyciskanych przez kulturystów oraz charakterystyczny dźwięk deskorolek uderzających o rampy w skateparku.
Jakże daleko mu do zgiełku Hollywood czy centrum Los Angeles i unoszącego się tam smogu.
To miejsce pełne ludzi z różnych kultur i warstw społecznych, żyjących według własnego pomysłu i zaskakująco wolnych. Uderza rozwarstwienie ekonomiczne społeczeństwa na skalę, której nie zna Europa. W pewnym sensie Venice i Santa Monica to kwintesencja Los Angeles, a może nawet całej Kalifornii. Poranna mgła znad oceanu zastępowana w południe piekącym żarem pustynnego słońca jest mistycznym dopełnieniem tego obrazu.
Czy warto tam jechać? Przed wyjazdem kilkoro znajomych doradziło mi, żeby po lądowaniu, to miasto jak najszybciej opuścić. Że jest brudne, zatłoczone i pełne bezdomnych. Nie posłuchałam. Coś jednak w tym jest, że Los Angeles daje zupełnie inne doznania, niż parki narodowe, czy spokojne, nadmorskie kurorty. Postoisz w korku, długo poszukasz miejsca do parkowania, zmęczy Cię upał.
Refleksja nad tym, czego doświadczasz, przyjdzie później. Podpowie Ci, że na koniec świata jedziesz po to, żeby poczuć jak tam jest a nie jak chciałbyś, żeby było.
Jeden komentarz
learn more
Nice post. I was checking constantly this blog and I am impressed! Very useful info specifically the last part 🙂 I care for such info a lot. I was looking for this particular info for a long time. Thank you and good luck.